Prawo nie chroni przed mobbingiem

Prawo nie chroni przed mobbingiem

Dziennik Gazeta Prawna, 2011-06-02,

Mimo przedstawienia 19 rożnych środków dowodowych sąd okręgowy oddalił pozew o mobbing pracownicy naukowej jednej z białostockich uczelni wyższych. Obalony został każdy z jej argumentów potwierdzających rzekome nękanie. W podobnej sytuacji znalazło się w ostatnich latach wielu innych pracowników…

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że spośród 562 spraw o mobbing rozpatrywanych w pierwszym półroczu 2010 r. tylko 21 zakończyło się uwzględnieniem roszczeń pracownika (w całości lub części). Również w poprzednich latach zaledwie 3 – 5 proc. tego typu spraw kończyło się wyrokiem korzystnym dla podwładnego…..

Wątpliwe wydaje się także, aby mobbing został wprowadzony do kodeksu karnego jako kolejny typ przestępstwa (tak jak ostatnio stało się w przypadku stalkingu, czyli nękania osób prywatnych). Ministerstwo Sprawiedliwości zwróciło się do Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego (KKPK) z prośbą o dokonanie oceny stanu prawnego pod kątem zbadania, czy istnieje potrzeba kryminalizacji mobbingu. Opinia KKPK w tej sprawie jest jednak negatywna. W Polsce nie przeprowadzono bowiem dotąd całościowych badań kryminologicznych dotyczących występowania i charakterystyki zjawiska mobbingu. KKPK zastrzega, że bez takiej wiedzy niemożliwa jest ocena, czy mobbing powinien być przestępstwem zawartym w rozdz. XXIII kodeksu karnego. Dodatkowo na podstawie obowiązujących już przepisów ofiary mobbingu mogą zgłaszać zawiadomienia o popełnieniu np. przestępstwa znęcania się (art. 207 k.k.) lub stosowania groźby bezprawnej (art. 191 k.k.).

– W praktyce zamiast zarzutu mobbingu pracownicy mogą oskarżać pracodawcę o molestowanie, czyli niepożądane zachowanie, którego celem jest naruszenie godności pracownika – mówi dr Maciej Chakowski.

Sąd oddalił pozew o mobbing wobec Politechniki Białostockiej

Oddalony pozew o mobbing na politechnice

Gazeta Wyborcza Białystok

Białostocki sąd okręgowy oddalił pozew o mobbing, który dr Irena Sielamowicz wystosowała wobec Politechniki Białostockiej. Kobieta domagała się w nim 800 tys. zł odszkodowania…..W poniedziałek sąd wydał wyrok w jej sprawie i oddalił jej pozew. Obalił każdy z jej argumentów, stwierdzając, że kobieta nie była dyskryminowana. Jeździła na konferencje naukowe podobnie jak jej koledzy, a zarobki miała takie jak pozwalały na to „widełki” na jej stanowisku. Wszczęte zaś wobec niej postępowanie dyscyplinarne na uczelni, to był efekt pisanych na nią skarg, a nie celowej dyskryminacji


Propozycja podjęcia mediacji w sprawie o plagiat

Prof. Aldona Kamela-Sowińska pozwana o plagiat

PAP, Puls Biznesu, pb.pl,05.03.2010
20 tys. zł odszkodowania i przeprosin w prasie domaga się od b. minister skarbu Aldony Kameli-Sowińskiej Jakub B., autor tekstu skopiowanego przez nią w artykule o etyce w biznesie. Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu…
Sąd zaproponował w piątek stronom próbę podjęcia mediacji i zawarcia ugody. Jak powiedział PAP Jacek Jonak, adwokat Jakuba B., możliwość zawarcia ugody zawsze istnieje, ale czeka na propozycje strony pozwanej.

Czy nagrania mogą stanowić dowód w sprawie o mobbing

Prawo a mobbing

Czy nagrania mogą stanowić dowód w sądzie

Gazeta prawna 2.06.2009

Pracodawca w rozmowach w cztery oczy poniża pracownika. Dlatego pracownik zaczął nagrywać potajemnie jego wypowiedzi. Czy jeśli wystąpi o odszkodowanie za mobbing, sąd uzna za dowód sporządzane bez wiedzy pracodawcy nagrania tych rozmów?

Pracownik chcący uzyskać w sądzie odszkodowanie za mobbing jest zobowiązany udowodnić fakt naruszania przez pracodawcę jego praw, jak również i inne okoliczności sprawy, jak w szczególności fakt rozstroju zdrowia wywołanego mobbingiem czy związek przyczynowy pomiędzy faktem mobbingu a rozwiązaniem przez pracownika umowy o pracę. Musi więc, wnosząc pozew, dostarczyć sądowi dowody na potwierdzenie faktów. Dowodem w procesie cywilnym może być wszystko, co zmierza do ustalenia okoliczności mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Dowodem nie może być jednak to, co zostało uzyskane przy pomocy przestępstwa. Nagrywanie rozmów osób trzecich uzyskane w drodze podsłuchu może stanowić przestępstwo z art. 267 k.k. Nie będzie już jednak przestępstwem nagrywanie własnego rozmówcy, nawet jeśli nie jest on tego świadomy. Nagrywający musi się jednak liczyć z tym, iż jego rozmówca (w tym przypadku pracodawca) może podnieść zarzut naruszenia jego dóbr osobistych lub roszczenie o zadośćuczynienie. Dlatego istnieją poglądy, że i tak zdobyty dowód nie powinien być dopuszczalny, bowiem narusza on zasady współżycia społecznego. W praktyce pracownik dysponuje jednak bardzo niewielkimi możliwościami dowodowymi, kiedy chce wykazać, że stał się ofiarą mobbingu.

Jeśli dodatkowo pracodawca narusza prawa pracownika tylko w sytuacjach, gdy nie ma świadków, udowodnienie tego wydaje się w zasadzie niemożliwe, jeśli nie wykorzysta się takich metod jak nagranie z ukrycia.

W takim przypadku sądy pracy uznają dopuszczalność dowodu z nagrania uzyskanego potajemnie. Jest to uzasadnione, gdy z całokształtu sprawy wynika, że ofiara nie miała wyboru i w celu ochrony swoich uzasadnionych praw i interesów dokonała nagrania rozmowy bez zgody pracodawcy.

Dowód taki może być uznany jednak za niewiarygodny, jeśli pracownik uzyskał go metodą prowokacji, specjalnie aranżując sytuację, w której pracodawca zostanie poddany manipulacji, a następnie jego słowa wywołane wzburzeniem zostaną zarejestrowane.

Dlatego dowód z potajemnego nagrania dla wzmocnienia jego wiarygodności powinien być dodatkowo poparty innymi dowodami, np. z zeznań rodziny i przyjaciół, którym pracownik skarżył się na złe traktowanie.

Podsumowując, dopuszczenie dowodu z uzyskanego potajemnie nagrania powinno być uzależnione od całokształtu sytuacji.

Autor: Aleksandra Minkowicz-Flanek

Czy mobbingowany w środowisku akademickim ma szanse wygrać przed sądem ?

poradnik mobbingowy

Czy mobbingowany w środowisku akademickim ma szanse wygrać przed sądem ?

Sprawy o mobbing są trudne do wygrania i dotychczasowe statystyki świadczą o tym, że tylko ok. 5 % spraw kończy się korzystnie dla skarżących się o mobbing.

Nie ma statystyki odnośnie spraw o mobbing akademicki, ale generalnie w środowisku akademickim jest trudniej o wygraną z pracodawcą, a to ze względu na prestiż uczelni w środowisku lokalnym, w tym sędziowskim, powiązania środowisk prawniczych i akademickich, no i ze względu na autonomię uczelni – o dziwo rozumianą w praktyce także jako autonomię do mobbingowania.

Dalszym problemem jest powszechny konformizm środowiska akademickiego, co niemal wyklucza znalezienie świadków mobbingu, bo nawet najbliżsi przyjaciele w takich sytuacjach najczęściej – nic nie widzieli, nic nie słyszeli. Udowodnić mobbing jest bardzo trudno.

Na ogół do sądu wnoszą skargi osoby, które przestały być pracownikami, co sprawę pogarsza, gdyż jest to interpretowane jako forma zemsty na pracodawcy.

W okresie wcześniejszym mobbingowani na ogół znoszą szykany, ale nie udają się do sądu bojąc się, nie bez przyczyny, utraty stanowiska pracy.

Jest tez obawa i także uzasadniona, że sąd może – w przypadku nieudowodnienia mobbingu, oddalając pozew – nakazać pokrycie kosztów procesu, a to czasem wynosi kilka tysięcy złotych. Takie przypadki były w mediach opisywane.

Pracownik w przypadku sprawy o mobbing stoi na gorszej pozycji niż pracodawca akademicki.

Bez dobrego adwokata, radcy prawnego niewiele ma szans, a np.uczelnia ma do swej dyspozycji zespół swoich radców prawnych

Czasem skarżący się żądają ogromnego odszkodowania, ich zdaniem odpowiadającego ogromowi krzywd im wyrządzonych. Są to roszczenia czasem setek tysięcy, a nawet miliona złotych rekomepensaty za utraconą pracę, szanse zawodowe, czasem zdrowie. Na takie odszkodowania nie ma u nas szans.

Taki stan rzeczy przemawia za prowadzeniem wewnętrznej polityki antymobbingowej, także w instytucjach akademickich i za powołaniem instancji mediatora akademickiego, aby dla dobra zarówno osób mobbingowanych, jak i stanu nauki i edukacji w Polsce, sprawy takie były rozwiązywane polubownie i strukturalnie.

Sprawa sądowa o mobbing akademicki to winna być ostateczność i podejmowana wówczas, jeśli mobbing jest dobrze udokumentowany i daje jakieś szanse na wygraną.

Józef Wieczorek

Pracownicy przegrywają sprawy o mobbing

Prawo a mobbing

Pracownicy przegrywają sprawy o mobbing

e-gospodarka.pl04.07.2008

W Polsce coraz więcej pracowników wytacza swoim przełożonym sprawy sądowe o mobbing, przy czym wygrywa je tylko 5% z nich. Często również nie rozróżniają oni mobbingu od dyskryminacji

Gazeta Prawna” podała, że w 2007 r. tylko 35 spraw o mobbing spośród 679 wniesionych do sądu pracy skończyło się pomyślnie dla zgłaszających pozwy pracowników.

W latach poprzednich liczba ta była o wiele mniejsza i wynosiła około 1 – 2 % spraw tego rodzaju wygrywanych przez podwładnych, co mogło mieć związek z nieznajomością przepisów o mobbingu, które uprawomocniły się w 2004 r.

Według informacji z Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego, do sądu lub instytucji zajmującej się przeciwdziałaniem mobbingowi dociera tylko co dziesiąty taki przypadek.

Bardzo często zdarza się również, że pracownicy bojąc się utraty stanowiska pracy wnoszą skargi dopiero w momencie, kiedy już nie są zatrudnieni w danym zakładzie pracy. W takiej sytuacji winy przełożonego nie można tak łatwo udowodnić. Nierzadko zatrudnieni nie rozróżniają także mobbingu od molestowania czy dyskryminacji. 

Główny inspektor pracy Bożena Borys-Szopa podkreśla, że do inspektorów pracy również trafiają skargi o mobbing. Po ich głębszej analizie okazuje się jednak, że w danej firmie poza mobbingiem występują też inne problemy. Są to np. niestosowanie się pracodawców do przepisów o wynagrodzeniach, czasie pracy, nawiązaniu i rozwiązaniu stosunku pracy i inne. Staje się to przyczyną traktowania przez sądy sprawy o mobbing jako sposobu zemsty podwładnych na byłych przełożonych.Pracownicy przegrywają sprawy o mobbing

Tylko co dwudziesty pracownik wygrywa sprawę o mobbing

Gazeta Prawna 2008-06-23,

RAPORT

Zaledwie 35 spraw o mobbing spośród 679 zgłoszonych w 2007 roku do sądów pracy zakończyło się dla wnoszących pozwy pracowników korzystnie. To i tak więcej niż rok wcześniej czy w 2005 roku, kiedy sądy pracy orzekały na korzyść pracowników w zaledwie 1-2 proc. spraw tego typu. Wtedy jednak pracownicy nie znali przepisów o mobbingu. Obowiązują one dopiero od 2004 roku….

..pracownik, który uważa, że jest wobec niego stosowany mobbing, powinien np. 

  • notować każde takie zachowanie,
  • nazwiska osób, które tak się zachowują,
  • daty i szczegóły danego ich zachowania się.

W jego przekonaniu, środkiem dowodowym mogą być także e-maile, listy, nagrania na dyktafon, kamerę itp.

Pracownik w postępowaniu sądowym może też wnosić o przesłuchanie konkretnych osób w charakterze świadków. Takich osób, szczególnie jeśli wciąż pracują u pozwanego pracodawcy, może być niewiele. A pracownik, który padł ofiarą mobbingu, z reguły nie myśli o tym, żeby w trakcie pracy u nękającego go przełożonego zbierać dowody przeciwko niemu.

– Aby sąd zasądził pracownikowi zadośćuczynienie za mobbing, podwładny musi wykazać, że mobbing wywołał u niego rozstrój zdrowia. To musi potwierdzić biegły, co nie jest takie proste – uważa Jan Wojciszke, radca prawny w kancelarii Chałas i Wspólnicy.

Jak dodaje, sąd nie uzna w tym przypadku, nawet uzasadnionego, poczucia krzywdy pracownika.

– Sądy często nie uznają nawet opinii biegłego psychiatry jako dowodu zastraszenia czy nękania, choć wielu pokrzywdzonych trafia do zakładów psychiatrycznych – mówi Anna Makowska.

Kosztowne oddalenie pozwu o mobbing akademicki

Prawo a mobbing
Przykład archiwalny z UMCS: 

Sprawa o mobbing idzie do Strasburga
Gazeta Wyborcza, Tomasz Nieśpiał 24-08-2005, 

Sąd Najwyższy nie przyjął do rozpoznania skargi kasacyjnej w sprawie mobbingu na UMCS. – Strasburg jest ostatnią deską ratunku – mówi Julita D., która zapowiada złożenie skargi do Trybunału Praw Człowieka

10 sierpnia Sąd Najwyższy zajmował się sprawą Julity D. z Lublina, która oskarżyła UMCS o mobbing.

Odpowiedź przyszła w ostatni poniedziałek – sąd odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej. – Nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. Dlatego od razu wysłałam prośbę o uzasadnienie decyzji. Jeśli skończą się możliwości odwołania w Polsce, będę szukała sprawiedliwości przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu – mówi Julita D., która przez 13 lat pracowała na lubelskiej Akademii Medycznej jako genetyk.
Pod koniec 2000 roku przeniosła się na UMCS, bo chciała zrobić habilitację, a na Akademii Medycznej nie mieli akurat etatu adiunkta dla biologa. Po roku zrezygnowała z pracy. Na początku 2004 roku do lubelskiego Sądu Okręgowego wpłynął jej pozew skierowany przeciwko UMCS.
Chodziło o nękanie w pracy, czyli mobbing. Julita D. twierdzi, że jej przełożona, profesor K., psychicznie znęcała się nad nią. Kobieta domagała się rekordowej kwoty – 408 tys. zł.     

Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł pod koniec grudnia ub. roku.

Julita D. nie przekonała sądu, który uznał, że mobbingu nie było i oddalił pozew.
W marcu przegrała po raz drugi. Sąd Apelacyjny utrzymał poprzednie orzeczenie.
Kosztami postępowania obciążył skarb państwa, ale zgodnie z przepisami Julita D. musi zwrócić uczelni wydatki, jakie UMCS poniósł w czasie procesu. Chodzi o ponad 5 tys. zł. – Od wielu miesięcy jestem bezrobotna, to dla mnie ogromna kwota – mówi Julita D.     

Dla Gazety

prof. Andrzej Rzepliński

Helsińska Fundacja Praw Człowieka

Wyroki sądu i konieczność zwrócenia pieniędzy spowoduje, że przez pewien czas osoby, które uważają, że stały się ofiarami mobbingu, nie będą występować do sądu ze swoimi roszczeniami. Jest to zjawisko niepokojące, ale na razie wyłącznie na terenie Lublina.

—————

 Przykład archiwalny z UAM:

SĄD – Milion złotych za mobbing na UAM?

Polska – Głos Wielkopolski 26.04.2007

Dr Jarosław Spychała domaga się miliona złotych od UAM jako zadośćuczynienia za mobbing i dyskryminację.

Wczoraj przed poznańskim Sądem Pracy zeznawali jako świadkowie naukowcy z Wydziału Chemii – także były i obecny dziekan. Jarosław Spychała został zwolniony z UAM 30 września ubiegłego roku. Oficjalnym powodem pożegnania naukowca z uczelnią był brak habilitacji.

Jarosław Spychała twierdzi jednak, że uniemożliwili mu to przełożeni, między innymi ograniczając dostęp do środków na finansowanie badań. Po stażu w Atlancie na na swoim koncie 43 publikacje – w tym 10 zagranicznych. Kilka z nich jest chronionych patentami. Twierdzi, że złożył wniosek o wszczęcie procedury habilitacyjnej. W aktach sprawy jest taki dokument, ale bez daty wpływu.

Obaj dziekani przekonywali wczoraj sąd, że naukowiec takiego wniosku nie złożył. Zeznali jednak również, że jego „ciekawa, ambitna praca” nie pokrywała się z kierunkami badań grup badawczych na wydziale.

Były dziekan przyznał także, że od kilku lat nie rozmawia z doktorem Spychałą. Jak stwierdził wczoraj, przyczyną było zachowanie naukowca na komisyjnym kolokwium.

Obraził wówczas komisję i zamiast przeprosić, zakończył rozmowę trzaśnięciem drzwi. Od tego momentu obaj panowie chemicy nie „zauważali się”.

Były dziekan powiedział również, że dr Spychała nie był dyskryminowany w przydziałach środków na kosztowne badania, ale przy okazji wyraził zdziwienie, że były asystent zamówił także cyjanek, chociaż – jego zdaniem, nie było takiej potrzeby.

Sąd zamierza jeszcze przesłuchać kilku świadków w przyszłym miesiącu.

——–

MOBBING – Milion zapłaty za szykany w UAM

Polska – Głos Wielkopolski 17.05.2007

—————-

 

Nie dostanie miliona za mobbing

Gazeta Wyborcza, Poznań 2007-05-23

 

Dr Jarosław Spychała na Wydziale Chemii UAM zajmował osobny pokój. Stał w nim stary komputer, mogący służyć jako maszyna do pisania. Naukowiec nie uczestniczył w konferencjach naukowych, na które jeździli jego koledzy, miał utrudniony dostęp do odczynników, nie uwzględniano go na listach nagród. W miejscu pracy chemik czuł się izolowany

W ubiegłym roku dziekan wręczył mu wypowiedzenie. Powód? Spychała nie złożył na czas rozprawy habilitacyjnej. – Chciałem to zrobić, ale dziekan utrudniał mi otwarcie przewodu – twierdzi Spychała, autor 43 publikacji, wśród których część opublikowały prestiżowe zagraniczne czasopisma.

 

Chemik złożył w sądzie pozew przeciwko UAM. Domagał się 1 mln zł odszkodowania za mobbing.

Po trwającym dwa miesiące procesie, w środę sąd oddalił pozew w całości. Spychała nie tylko nie otrzyma miliona, ale także
będzie musiał zapłacić ponad 5 tys. zł tzw. zastępstwa procesowego, czyli opłacić reprezentującego uniwersytet radcę prawnego.

Sąd uznał, że Spychała nie tylko nie był dyskryminowany, ale wręcz go hołubiono.

Doktorowi dwukrotnie przedłużono czas na złożenie habilitacji, przyznano mu stypendium. 

Wyrok zapadł w oparciu o zeznania świadków. –

Mój klient nie dostarczył obelżywych listów, nagrań, maili. Bo takich nie otrzymywał.

A złą atmosferę i ostracyzm trudno udowodnić. Zwłaszcza, że świadkowie nadal pracują na wydziale – mówi pełnomocnik Spychały, mec. Piotr Ostafi. Znajomi z miejsca pracy, na których wsparcie liczył chemik, przed sądem nabierali wody w usta.
Adwokat rozważa odwołanie od wyroku. – Na pewno sprzeciwimy się opłatom nałożonym przez sąd na mojego klienta. Linia orzecznictwa Sądu Najwyższego nakazuje ochronę zwolnionego pracownika – wyjaśnia Ostafi. 
Spychała jest obecnie bezrobotny. Utrzymuje się z oszczędności.