Odpowiedź przyszła w ostatni poniedziałek – sąd odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej. – Nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. Dlatego od razu wysłałam prośbę o uzasadnienie decyzji. Jeśli skończą się możliwości odwołania w Polsce, będę szukała sprawiedliwości przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu – mówi Julita D., która przez 13 lat pracowała na lubelskiej Akademii Medycznej jako genetyk.
Pod koniec 2000 roku przeniosła się na UMCS, bo chciała zrobić habilitację, a na Akademii Medycznej nie mieli akurat etatu adiunkta dla biologa. Po roku zrezygnowała z pracy. Na początku 2004 roku do lubelskiego Sądu Okręgowego wpłynął jej pozew skierowany przeciwko UMCS.
Julita D. nie przekonała sądu, który uznał, że mobbingu nie było i oddalił pozew.
W marcu przegrała po raz drugi. Sąd Apelacyjny utrzymał poprzednie orzeczenie.
Kosztami postępowania obciążył skarb państwa, ale zgodnie z przepisami
Julita D. musi zwrócić uczelni wydatki, jakie UMCS poniósł w czasie procesu. Chodzi o ponad 5 tys. zł. – Od wielu miesięcy jestem bezrobotna, to dla mnie ogromna kwota – mówi Julita D.
Dla Gazety
prof. Andrzej Rzepliński
Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Wyroki sądu i konieczność zwrócenia pieniędzy spowoduje, że przez pewien czas osoby, które uważają, że stały się ofiarami mobbingu, nie będą występować do sądu ze swoimi roszczeniami. Jest to zjawisko niepokojące, ale na razie wyłącznie na terenie Lublina.
—————
Przykład archiwalny z UAM:
SĄD – Milion złotych za mobbing na UAM?
Polska – Głos Wielkopolski 26.04.2007
Dr Jarosław Spychała domaga się miliona złotych od UAM jako zadośćuczynienia za mobbing i dyskryminację.
Wczoraj przed poznańskim Sądem Pracy zeznawali jako świadkowie naukowcy z Wydziału Chemii – także były i obecny dziekan. Jarosław Spychała został zwolniony z UAM 30 września ubiegłego roku. Oficjalnym powodem pożegnania naukowca z uczelnią był brak habilitacji.
Jarosław Spychała twierdzi jednak, że uniemożliwili mu to przełożeni, między innymi ograniczając dostęp do środków na finansowanie badań. Po stażu w Atlancie na na swoim koncie 43 publikacje – w tym 10 zagranicznych. Kilka z nich jest chronionych patentami. Twierdzi, że złożył wniosek o wszczęcie procedury habilitacyjnej. W aktach sprawy jest taki dokument, ale bez daty wpływu.
Obaj dziekani przekonywali wczoraj sąd, że naukowiec takiego wniosku nie złożył. Zeznali jednak również, że jego „ciekawa, ambitna praca” nie pokrywała się z kierunkami badań grup badawczych na wydziale.
Były dziekan przyznał także, że od kilku lat nie rozmawia z doktorem Spychałą. Jak stwierdził wczoraj, przyczyną było zachowanie naukowca na komisyjnym kolokwium.
Obraził wówczas komisję i zamiast przeprosić, zakończył rozmowę trzaśnięciem drzwi. Od tego momentu obaj panowie chemicy nie „zauważali się”.
Były dziekan powiedział również, że dr Spychała nie był dyskryminowany w przydziałach środków na kosztowne badania, ale przy okazji wyraził zdziwienie, że były asystent zamówił także cyjanek, chociaż – jego zdaniem, nie było takiej potrzeby.
Sąd zamierza jeszcze przesłuchać kilku świadków w przyszłym miesiącu.
——–
MOBBING – Milion zapłaty za szykany w UAM
Polska – Głos Wielkopolski 17.05.2007
—————-
Nie dostanie miliona za mobbing
Gazeta Wyborcza, Poznań 2007-05-23
Dr Jarosław Spychała na Wydziale Chemii UAM zajmował osobny pokój. Stał w nim stary komputer, mogący służyć jako maszyna do pisania. Naukowiec nie uczestniczył w konferencjach naukowych, na które jeździli jego koledzy, miał utrudniony dostęp do odczynników, nie uwzględniano go na listach nagród. W miejscu pracy chemik czuł się izolowany.
W ubiegłym roku dziekan wręczył mu wypowiedzenie. Powód? Spychała nie złożył na czas rozprawy habilitacyjnej. – Chciałem to zrobić, ale dziekan utrudniał mi otwarcie przewodu – twierdzi Spychała, autor 43 publikacji, wśród których część opublikowały prestiżowe zagraniczne czasopisma.
Chemik złożył w sądzie pozew przeciwko UAM. Domagał się 1 mln zł odszkodowania za mobbing.
Po trwającym dwa miesiące procesie, w środę sąd oddalił pozew w całości. Spychała nie tylko nie otrzyma miliona, ale także będzie musiał zapłacić ponad 5 tys. zł tzw. zastępstwa procesowego, czyli opłacić reprezentującego uniwersytet radcę prawnego.
Sąd uznał, że Spychała nie tylko nie był dyskryminowany, ale wręcz go hołubiono.
Doktorowi dwukrotnie przedłużono czas na złożenie habilitacji, przyznano mu stypendium.
Wyrok zapadł w oparciu o zeznania świadków. –
Mój klient nie dostarczył obelżywych listów, nagrań, maili. Bo takich nie otrzymywał.
A złą atmosferę i ostracyzm trudno udowodnić. Zwłaszcza, że świadkowie nadal pracują na wydziale – mówi pełnomocnik Spychały, mec. Piotr Ostafi. Znajomi z miejsca pracy, na których wsparcie liczył chemik, przed sądem nabierali wody w usta.
Adwokat rozważa odwołanie od wyroku. – Na pewno sprzeciwimy się opłatom nałożonym przez sąd na mojego klienta. Linia orzecznictwa Sądu Najwyższego nakazuje ochronę zwolnionego pracownika – wyjaśnia Ostafi.
Spychała jest obecnie bezrobotny. Utrzymuje się z oszczędności.