Politechnika Wrocławska ignoruje mobbing ? – fakty 1.
Poprzednie części to:
Cześć pierwsza: https://nfamob.wordpress.com/2016/05/22/politechnika-wroclawska-ignoruje-mobbing/
Część druga: https://nfamob.wordpress.com/2016/10/02/politechnika-wroclawska-ignoruje-mobbing-ciag-dalszy/
Część trzecia: https://nfamob.wordpress.com/2017/02/25/politechnika-wroclawska-ignoruje-mobbing-zakonczenie/
W nawiązaniu do gorącego tematu jakim jest projekt Ustawy 2.0 prawo o szkolnictwie wyższym i nauce przygotowywany przez MNiSW i w kontekście mojej sytuacji jako nauczyciela akademickiego, pragnę się odnieść do już istniejących zasad regulujących funkcjonowanie Uczelni, zawartych w Regulaminach Pracy, Statutach i Kodeksach Etyki, których przestrzeganie często pozostawia dużo do życzenia.
Jak więc zagwarantować aby regulacje zawarte w Regulaminach Pracy, Statutach oraz Kodeksach Etyki były rzeczywiście stosowane, bo w praktyce często przestrzegane jest tzw. „prawo zwyczajowe” oraz zasada, już nawet nie „szklanego sufitu” ale „ochronnej pancernej szyby” oddzielającej „dr” od „dr hab.” i „prof.”, która gwarantuje tym drugim bardzo duże poczucie bezpieczeństwa. Jak postępować i co można uczynić jeżeli pracodawca, którym jest wyższa uczelnia „zrobi co zechce”.
Czy nowa Ustawa rozwiąże ten problem skutecznie?
Zanim zdecydowałam się na wszczęcie postępowania sądowego w styczniu 2017 r. zwróciłam się o pomoc do instytucji niejako zwierzchniej w stosunku do wyższych uczelni i w maju 2016 roku zgłosiłam wniosek do Konwentu Rzeczników MNiSW. – (szczególny podałam w części drugiej cyklu „Politechnika Wrocławska …)
W odpowiedzi otrzymałam pismo od Pani Przewodniczącej z dnia 27.12.2016 z niniejszą Uchwałą:
We wniosku do Konwentu zwróciłam się o dokonanie oceny i wydanie opinii w sprawie złamania zasad dobrych praktyk w nauce i pracy akademickiej w zakresie przestrzegania przepisów prawa pracy oraz wartości i zasad etosu akademickiego przez Dziekan Wydziału Architektury prof. Elżbietę Trocką–Leszczyńską oraz J. M. Rektora Politechniki Wrocławskiej, prof. Tadeusza Więckowskiego.
Osobiście uważam, że odpowiedzialność ówczesnego Rektora Politechniki Wrocławskiej – jako najwyższej uczelnianej instancji – za rozpoznanie i rozwiązanie zgłoszonych przez mnie nieprawidłowości była większa niż Dziekan Wydziału, natomiast w Uchwale Konwentu Rzeczników nazwisko ówczesnego Rektora nawet się nie pojawiło.
W Uchwale stwierdzono iż zarówno Dziekan jak i Rektor uczynili wszystko aby sporną sprawę rozwiązać.
W cyklu artykułów pt. „Politechnika Wrocławska ignoruje mobbing?” opisałam starania, aby rozwiązać drogą wewnętrzną istniejący od 2011 roku konflikt pomiędzy mną a moim bezpośrednim przełożonym.
Pozwolę sobie zatem podać do wiadomości publicznej fakty, które sygnalizowałam władzom Wydziału oraz Uczelni jako nieprawidłowości i które przedstawiłam w skierowanym do Konwentu Rzeczników wniosku. Nierozwiązanie wówczas sprawy pozostały nierozwiązane i zataczają coraz szersze kręgi, a ja ponoszę coraz większe konsekwencje.
Zanim jednak przejdę do szczegółów, chciałabym przedstawić adekwatne do sprawy postanowienia Regulaminu Pracy oraz Kodeksu Etyki Politechniki Wrocławskiej.
A zatem do obowiązków pracodawcy należy:
- prawidłowe naliczanie i terminowe wypłacanie pracownikom wynagrodzenia…
-
kierownicy jednostek organizacyjnych ponoszą odpowiedzialność za prawidłowe ustalanie czasu pracy podległych pracowników oraz jego właściwe rozliczanie i prowadzenie ewidencji czasu pracy.
Według Kodeksu Etyki Nauczyciele Akademiccy, Pracownicy Naukowi, Naukowo-Badawczy i Władze Politechniki Wrocławskiej w zakresie organizacji i administracji powinni m. In.:
-
dbać o pełną przejrzystość podejmowanych działań
We wniosku do Konwentu napisałam iż dwukrotnie, w czasie mojej nieobecności, w tajemnicy przede mną zmieniono wystawione przeze mnie niedostateczne oceny. Za pierwszym razem ocenę zmienił mój bezpośredni przełożony, za drugim koleżanka z zespołu, z kręgu bliskich współpracowników przełożonego.
O pierwszej zmianie oceny dowiedziałam się po powrocie z urlopu dla poratowania zdrowia, od studenta.
O kolejnej zmianie wystawionej przeze mnie oceny, w następnym roku, dowiedziałam się ze standardowo wysyłanego systemowego maila. W komunikacie było podane nazwisko pracownicy administracji, która dokonała zmiany, więc poprosiłam o wyjaśnienia i przywrócenie pierwotnej oceny. Jak mi wytłumaczono, w dziekanacie stawiła się studentka, która twierdząc iż poprawiła ocenę u koleżanki z zespołu, poprosiła o zmianę wystawionej przeze mnie oceny, zapewniając iż wyraziłam na taką zmianę zgodę. Być może doszło również do co najmniej przekroczenia uprawnień, ponieważ przy zmianach ocen w protokołach wymagany był, przynajmniej ode mnie, podpis.
Gdybym nie śledziła pracowniczych maili, co robiłam pomimo tego iż przebywałam na kolejnym urlopie dla poratowania zdrowia, o niczym bym się nie dowiedziała.
Na skutek zaniechania zarówno przez Dziekan jak i Rektora zajęcia się zgłoszoną przeze mnie sprawą zmiany wystawionej oceny, poniosłam – ze względu na zarzut przedawnienia – straty finansowe w wysokości 735 złotych. Mogło również dojść do niezgodności procedur organizacji procesu dydaktycznego z Regulaminem Pracy.
Przeglądając strony Jednolitego Systemu Obsługi Studentów (JSOS), zorientowałam się iż w wykazie prowadzonych przeze mnie grup nie ma właśnie tej grupy plenerowej, do której uczęszczał student, któremu mój bezpośredni przełożony „poprawił” ocenę.
Rozpoczęłam cykl działań mających na celu ustalenie co się stało z „moją” grupą. Okazało się iż prowadzenie grupy, w której zajęcia poprowadziłam zostało przypisane mojemu bezpośredniemu przełożonemu.
Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że w tej sytuacji „poprawa” wystawionej przeze mnie oceny niedostatecznej była legalna, aczkolwiek w stosunku do mojej osoby jest to duże nadużycie.
Wystąpiłam więc z pismem do J.M. Rektora prof. Cezarego Madryasa z prośbą o wyjaśnienia, zważywszy na fakt iż przypisanie mojemu bezpośredniemu przełożonemu grupy, w której poprowadziłam zajęcia mogło wiązać się z wypłaceniem przełożonemu wynagrodzenia za moją pracę.
W odpowiedzi otrzymałam pismo od Prodziekana Wydziału Architektury ds. Nauki i Kształcenia Kadry prof. dr hab. inż. arch. Roberta Masztalskiego, w którym pisze iż roszczenia ze stosunku pracy ulegają przedawnieniu z upływem 3 lat od dnia, w którym roszczenie stało się wymagalne, w związku z czym moje roszczenia uległy przedawnieniu. Tylko tyle, ani słowa wyjaśnień, o które prosiłam.
Zgłosiłam więc na policji podejrzenie o przywłaszczenie mienia, w związku z czym wszczęto dochodzenie w sprawie przestępstwa określonego w art. 284 par.1 KK. Dochodzenie w sprawie umorzono wobec braku znamion czynu zabronionego, na co dokonałam zażalenia. Sprawę niewypłacenia mi należności za wykonaną pracę zgłosiłam również do Państwowej Inspekcji Pracy, która potwierdziła zasadność mojego zgłoszenia.
W wyjaśnieniach dla zaistniałej sytuacji pracodawca kładł nacisk na moją nieobecność związaną z urlopem dla poratowania zdrowia jako przyczynę tzw. „niedopatrzenia”, czyli pośrednio przerzucono odpowiedzialność na mnie, tłumacząc iż to właśnie ze względu na moją nieobecność, przy czym zgodnie z procedurami organizacji procesu dydaktycznego obowiązek wpisania ocen przejął mój bezpośredni przełożony, który również podpisał dokument powierzenia zajęć, zrealizowanych wcześniej przeze mnie.
Bodajże od roku akademickiego 2010/2011 wprowadzono zaliczanie praktyk rysunkowych przeprowadzonych w okresie wakacyjnym semestru letniego do semestru zimowego następnego roku akademickiego.
Praktykę rysunkową poprowadziłam pod koniec czerwca 2012 r., podanie o urlop dla poratowania zdrowia złożyłam w pod koniec lipca 2012 r. listę zaliczeń przekazałam bezpośredniemu przełożonemu w październiku 2012 roku, a powierzenia zostały podpisane pod koniec stycznia 2013 roku.
Dokument powierzenia – wykonania zajęć jest podstawą do wypłacenia wynagrodzenia za przeprowadzone zajęcia dydaktyczne, tu nie ma miejsca na słowo „pomyłka”. Bezpośredni przełożony, pełniący od lat funkcje kierownicze, wiedział iż wynagrodzenie za wykonaną pracę nie zostanie mi wypłacone.
Czy nie można było skonsultować mojej sprawy z uczelnianymi specjalistami w dziedzinie prawa pracy np. radcą prawnym Politechniki. Czy pół roku, to był dla władz Wydziału zbyt krótki czas, aby znaleźć rozwiązanie lepsze od sygnowania nieprawdy (powierzenie innej osobie zajęć, które ja przeprowadzałam) i pozbawienia mnie wynagrodzenia za wykonaną pracę.
Jakie jest powszechnie przyjęte postępowanie wobec osoby, która poniosła straty na skutek czyjejś pomyłki lub niedopatrzenia. O ile mi wiadomo, są to przeprosiny, zwrot poniesionych strat, a nawet zadośćuczynienie.
Taką też miałam nadzieję występując do J. M. Rektora Cezarego Madryasa o odstąpienie od zarzutu przedawnienia i wypłacenie mi wynagrodzenia wraz ustawowymi odsetkami. Odpowiedź otrzymałam od Prorektora ds. Nauczania prof. Andrzeja Dziedzic, który podtrzymał stanowisko Prodziekana Wydziału Architektury ds. Nauki i Kształcenia Kadry prof. dr hab. inż. arch. Roberta Masztalskiego. Od zarzutu przedawnienia nie odstąpiono, nie otrzymałam wynagrodzenia za wykonaną pracę.
– cdn. –
Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala,
Czy ten, co mówić o tym nie pozwala?
Cyprian, Kamil Norwid
Zanim wystosowałam prośbę do J.M. Rektora zwróciłam się do Prezydium Rady Zakładowej ZNP przy Politechnice Wrocławskiej o reprezentowanie mnie jako pracownika w sprawie zrzeknięcia się Politechniki Wrocławskiej, jako dłużnika z zarzutu przedawniania i wypłacenia mi zaległego wynagrodzenia. Prezydium, powołując się na art.30 ust. 2 o Związkach Zawodowych podjęło decyzję o nie wyrażeniu zgody na obronę moich pracowniczych praw.
Pragnę przekazać wyrazy najgłębszego szacunku oraz wsparcia dla osób znajdujących się w sytuacji podobnej do mojej.
dr inż. arch., mgr sztuk plastycznych Ewa, Małgorzata Górska
Zakład Rysunku, Malarstwa i Rzeźby
Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej
Filed under: Mobbing uczelniany, Teksty nadesłane | Tagged: Politechnika Wrocławska, Prawo o szkolnictwie wyższym | 1 Comment »